Rzadko zdarza się, że ktoś przy naszej polskiej kapryśnej pogodzie, planuje ślub w plenerze.
Osobiście uważamy, że trzeba być ogromnym optymistą i mieć krztę szaleństwa w sobie, aby podjąć takie ryzyko. Martyna i Karol je podjęli i musimy przyznać — wyszło im to cudownie!
Do południa padał deszcz. Ba! Lało jak z cebra. Jednak jak dojechaliśmy na miejsce ceremonii — Sanktuarium Matki Bożej Skałkowej, to na niebie pojawiło się słońce. Dalej już było tylko jeszcze piękniej. Były łzy, uśmiechy, zabawa do białego rana i sama czysta miłość.